click me Click Me Click Me Click Me

16.09.2015

Zatorland - Park rozrywki w Zatorze

W jedną z wakacyjnych niedziel, zorganizowaliśmy sobie spontaniczny wypad do Zatoru. Oczywiście zdawałam sobie sprawę ze tego, że Gabryś nadal może mieć gdzieś dinozaury, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że chociaż jeden z parków przypadnie mu do gustu i jednak nie będzie cały czas marudził.

Wystartowaliśmy dość późno bo po godzinie 10, ale pełni energii i z wielkimi uśmiechami na twarzy.


Do pokonania mieliśmy około 200km. Na miejscu byliśmy po 13 i rozpoczęliśmy naszą przygodę od Parku Dinozaurów.


Nie spodziewałam się cudów, ale... CUDA DOSTAŁAM! Jakoś gdzieś umknęło mi, że te dinozaury będą kłapać dziobami, drzeć się czy sikać na przechodniów - a to właśnie robiły. I choć w ciągłym biegu za Gabrysiem (który swoją drogą większości dinozaurów po prostu się bał), nie byłam w stanie odczytać nawet ich nazw to i tak byłam pod wielkim wrażeniem! Młodemu najbardziej przypadły do gustu dinozaury które siedziały w wodzie, kłapały w niej paszczami lub "merdały"ogonem. Wiadomo. U niego woda zawsze na pierwszym miejscu.





Jajo które widzicie poniżej i to, że chciałam zrobić Młodemu w nim zdjęcie spowodowało, że:
- dziecko zaczęło się drzeć w niebogłosy,
- łzy leciały jak grochy,
- podbiegł do mnie i w nerwach próbował zedrzeć ze mnie spódnicę,
- po tym jak wzięłam go na ręce skopał mnie, a na koniec ugryzł w ramię.

NIE POLECAM :D


A na zdjęciach które robił L. Wyglądamy tak ...

dlatego wolę z rąsi...


Prawdziwy ubaw sprawił nam sikający dinozaur. Przechodząc jedną z alejek zobaczyliśmy jego tyłek z wyraźnie zaznaczonym ujściem na sikanie. Zażartowałam nawet do Gabrysia, żeby uważał bo dinozaur go osika. Jakież było moje zdziwienie gdy to zrobił. O Gabrysiu który dostał prosto w twarz nie wspomnę ;)






Widzicie Gabrysia na zdjęciu powyżej? Ten staw sprawił nam nie lada kłopot. Mianowicie... Kupiliśmy dziecku jajo dinozaura, które po wsadzeniu do wody miało się zmienić w dinozaura. Gabryś przez około 20 minut krzyczał, żeby otworzyć mu jajo, ale my cierpliwie tłumaczyliśmy mu, że trzeba je włożyć do wody. I włożył. Do tego stawu. Jak tylko odwróciliśmy się na chwilę. 

JAJKA NIE UDAŁO SIĘ ODZYSKAĆ.

Reszta Parków nie zrobiła na nas takiego wrażenia. Owady - bez szału. Śmiem rzec, że nudne. Ale jeśli dziecko lubi takie rzeczy to jak najbardziej. My raczej przebiegliśmy go.


Potem odwiedziliśmy Dom Do Góry Nogami. Niestety byłam niemile zaskoczona. O ile pomysł fajny, tak realizacja do niczego! Będąc w Bałtowie również odwiedziliśmy takie miejsce i tam nie żałowaliśmy wydanych pieniędzy. Każde pomieszczenie mieszkalne osobne, ładnie urządzone, a tutaj mały domek i wszystko w kupie. W salonie nawet był samochód.


Następnie udaliśmy się do Parku mitologii w którym było PIĘKNIE! Usytuowanie parku na wodzie - pomysł mistrzowski! Niestety, dla dzieci to żadna atrakcja. Gdybym była sama chętnie dokładnie pooglądałabym sobie wszystkie posągi i poczytała historie o Greckich Bogach, ale byłam z dzieckiem i w biegu ciężko było chwycić wzrokiem choć 1/5 tekstu.








Na koniec zostawiliśmy sobie park bajek i stworzeń wodnych. TO JUŻ BYŁO TOTALNE DNO! Pomysł świetny, ale widać, że ktoś chciał bardzo przyoszczędzić. Każda bajka w innym domku.Wszystko spoko, ale... Szkoda, że Królewna Śnieżka to był manekin prosto zza sklepowej szyby ubrany tylko w taką samą kieckę, a macocha Kopciuszka? O zgrozo! Też manekin, tyle, że męski, ubrany w sukienkę. Byłam naprawdę zniesmaczona. Szkoda drogi i pieniędzy na wejście do tego parku. Zamieściłabym zdjęcia, ale są fatalnej jakości. Zresztą szkoda oszpecać blog :P

A Wy odwiedziliście to miejsce? Jakie są Wasze wrażenia?

7.09.2015

10m2 Gabrysia

Kiedy mieszkaliśmy u moich rodziców,Gabryś nie miał swojego pokoju. Kiedy więc podjęliśmy decyzję o wyprowadzce, szukaliśmy mieszkania, w którym Gabryś miałby swoje własne cztery kąty, dzięki czemu moglibyśmy odzyskać trochę prywatności :) Przygotowanie jego idealnego pokoju trochę trwało, ale nareszcie jest dokładnie taki jaki sobie wymarzyłam. Zapraszam Was do 10m2 Gabrysia.


napis - lilladecor.pl
kotwica - Mafika ART 


Priorytetem było odpowiednie łóżko. Postawiliśmy na takie, które rośnie razem z dzieckiem. Kupiliśmy model SUNDVIK w Ikei. Do tego dobraliśmy najlepszy według nas materac. Nie chcieliśmy piankowego, bo prawdopodobnie prędko musielibyśmy zainwestować w nowy. Sprężynowy bez kieszeni odpadł w przedbiegach. Na tapecie został sprężynowy kieszeniowy lub lateksowy. Postawiliśmy na ten drugi VYSSA SOMNAT. Przespałam na nim dwie noce po weselach i stwierdzam, że lepszej decyzji podjąć nie mogliśmy. Gabryś również zachwycony. Mimo moich obaw z łóżka nie spadł ani raz.

Skrzynkę na zabawki wykonał Ł. Ja miałam uszyć do niej materiałowy wkład, ale niestety zdolności manualne kuleją. 

Koło ratunkowe, kotwica - KOCIKOwo



Regał również wykonał mój wspaniały mąż, w naszej piwnicy w bloku, poświęcając kilka swoich wolnych wieczorów, ale jak sam stwierdził - warto było. Jest idealna!


Kotwica - KOCIKOwo
Obrazki - Mafika ART


No i oczywiście miejsce pracy! Zasponsorowane przez jedyną taką Ciocię Anię :) Chyba wszyscy znają serię MAMMUT prosto z Ikei.

A Wasze Maluchy mają swoje pokoje?

3.09.2015

Wszystkie kolory beztroski...

Kilka podjętych decyzji, kilka zmian i BAM! Nie jedziemy na wakacje. Nie będziemy relaksować sie nad jeziorem, plażować nad morzem czy wspinać po górach. Zostajemy w domu i wpatrujemy się sobie w oczy. Koczujemy w tym betonowym mieście przez tydzień... O nie! Wszystko jest lepsze od tego! Choćby na chwilę, na kilka dni, gdzieś na wieś, w inne otoczenie, do innego miejsca, do innych czterech ścian.

Tak oto wylądowaliśmy na Wylowie. W wiosce dosłownie obitej dechami. 90% domów to drewniane chatki, tak jak i nasz. Długo zastanawiałam się nad tym czy to dobry kierunek, ale wszystko było lepsze niż wolny tydzień spędzony w bloku... Teraz wiem, że nie mogłam wybrać lepiej. To był tydzień nastawiony na odpoczynek, to były prawdziwe wakacje. 

Cisza, spokój, świeże powietrze. Raz na trzy godziny drogą przejechał jakiś samochód. Rozłożyliśmy basen. Szkoda tylko, że w domu nie ma podłączonej wody, a ze studni z powodu upałów, wystarczyło zaledwie do przykrycia dna. Nie przeszkadzało nam to i moczyliśmy dupska w tych dwóch centymetrach. 

Codziennie na obiad fundowaliśmy sobie coś z grilla. Kiełbaskę, kaszankę, karkówkę, szaszłyki, warzywa, ziemniaczki. Do tego wszystko co natura dała. Kompot z zebranych gruszek, mizeria z ogórków. 

Biegaliśmy po podwórku do późnego wieczoru. Kopaliśmy piłkę, odbijaliśmy piłkę, rzucaliśmy piłkę. Układaliśmy domino, graliśmy na gitarze, budowaliśmy domy z klocków. Kiedy tylko naszła nas na to ochota, kładliśmy się odłogiem i po prostu spaliśmy,  wptrywaliśmy się sobie w oczy, albo gadaliśmy. Czasem normalnie, a czasem po Gabrysiowemu. 

W ciagu tych 5 dni, po raz pierwszy to zobaczyłam...

WSZYSTKIE KOLORY BEZTROSKI.