click me Click Me Click Me Click Me

1.02.2016

Moje dziecko jada tylko słodycze

Kiedy byłam w ciąży czytałam mnóstwo książek i poradników na temat żywienia niemowląt i małych dzieci. Miałam ułożony w głowie ten piękny plan jak to karmię piersią Gabrysia do ukończenia przez niego pierwszego roku życia, albo i dłużej. Jak cudownie będzie wyglądało rozszerzanie diety i wprowadzanie glutenu. Zaraz na początku moja magiczna bańka pękła i okazało się, że moje piersi nie chcą współpracować z moim dzieckiem. Po miesiącu karmienia piersią, Gabryś nie przybrał ani grama - włączyliśmy więc butelkę. Na przemian odciągnięty pokarm i mleko modyfikowane. Chciałam pobudzić laktację jednak moje starania spełzły na niczym. Zamiast większej ilości mleka, pojawiła się złość i frustracja, tak moja jak i pierworodnego. On chciał mieć mamę cały czas przy sobie, a ta tylko patrzyła, żeby go odłożyć i ściągnąć dla niego choć odrobinę mleka. Po kolejnym miesiącu walki nie było już o co walczyć -  pokarm zanikł. 



Po tych kiepskich początkach liczyłam na lepszy ciąg dalszy. I nie było źle. Gabryś z uśmiechem poznawał nowe smaki i rzadko zdarzało się żeby coś mu nie pasowało. Oprócz małych wpadek kiedy to moja mama podrzucała mu bułkę do dziobania o miesiąc za wcześnie, nic się nie działo i wszystko przebiegało książkowo.



Nie wiadomo kiedy Gabryś skończył rok. Powoli wprowadzaliśmy go w świat jedzenia dorosłych, oczywiście ciągle pamiętając, że to jednak dziecko. I wtedy dostał pierwszego lizaka od mamy, pierwszą mambę od Babci i czekoladkę od wujka. Staraliśmy się nad tym panować i długo nam się to udawało, ale w pewnym momencie przestało. Gabryś coraz częściej na śniadanie dostawał płatki czekoladowe zamiast kukurydzianych, a na drugie śniadanie wcinał serek Danio. Na szczęście potem chętnie jadł zupy, czy mięsko, a na kolację obowiązkowo musiała pojawić się zwykła bułka. 


Ostatecznie nadszedł moment kiedy cały dzień jadł coś słodkiego. Włosy zaczęły mi lecieć z głowy, paznokcie obgryzałam do spodu, a nerwy nie dawały mi spać w nocy. Nie wiedziałam co zrobić żeby namówić go na chociaż jeden normalny posiłek dziennie. Nie pomagały ani prośby, ani groźby. Na śniadanie płatki czekoladowe na mleku, na drugie śniadanie, zwykła bułka, na obiad naleśniki z nutellą, na podwieczorek biszkopty, na kolację o dziwo kromka z nutellą...


Pomóżcie proszę styranej matce. Wrzućcie mi kilka porad jak zmotywować Młodego do normalnego jedzenia. Za jakiś czas zbiorę to w kupę i podsumuję na blogu. Każda z nas ma jakieś sposoby!

JAKIE SĄ WASZE?!