Nie wiem jak to się stało, ale w pierwszej minucie w której otworzyłam dzisiaj oczy wiedziałam, że to nie będzie dobry dzień. Gabryś dzielnie walczył z chorobą i czuje się już wyraźniej lepiej. Z wielkim uśmiechem przybiegł rano do naszego łóżka, dając znać, że już po siódmej. Obdarował nas masą buziaków. Mąż pozwolił jeszcze poleżeć więc wszystko wyglądało jak z najpiękniejszej bajki, a mimo to coś wisiało w powietrzu.
Spojrzałam na swoje okulary. Dzień wcześniej odprysnął od nich kawałek szkła po tym jak spadły na podłogę. Dlaczego spadły? Bo mój ukochany syn nie potrafi opanować odruchu bicia nas po twarzy. I tak w złości uderzył mnie obiema rączkami i okulary wylądowały na ziemi. Ze względu na to, że oboje z Ł. nie tolerujemy bicia dzieci, od pewnego czasu za takie zachowanie stawiamy go do kąta. Wczoraj tam nie wylądował, ale dzisiaj przeszedł sam siebie.
Próbowałam ubrać go do lekarza, ale nie dawał za wygraną. Krzyczał i uciekał. Cierpliwie próbowałam go uspokoić, aż w końcu dwa razy przyłożył mi w twarz plastikowym dinozaurem. Bez zastanowienia postawiłam go w koncie. Krzyczał, płakał, kładł się po podłodze. W końcu zesikał się w spodnie. Zaczęłam pytać, czy ja go biję, że on mnie tak. Odpowiedzi od niego nie uzyskałam. Za to zza drzwi dobiegło mnie: "Uspokój to dziecko bo się zgrzeje i znowu rozchoruje. Ty pójdziesz do pracy a my będziemy musieli patrzeć na to jak choruje".
Jestem nerwowa. Okropnie. Krzyczę, drapię, gryzę i tak też zrobiłam, a potem wzięłam na kolana Gabrysia i zaczęłam płakać. A więc to była moja wina, że dziecko zachorowało, ale to nie jest najgorsze. najgorsze jest to, że to Ł. wziął opiekę, żeby się nim zająć a ja chodzę do pracy...
Odkąd Gabryś przyszedł na świat dzielimy się obowiązkami. Chcemy, żeby nasz syn miał dwoje rodziców. I tak odpowiednio, ja zajmowałam się Gabrysiem kiedy Ł. był w pracy. Kiedy wracał, to on chciał mieć swój czas z Młodym. Wtedy przewijał, karmił, utulał. Ja wstawałam z nim rano, a Ł. kładł się na wieczór. On kąpał, a ja masowałam i ubierałam. Nasze dziecko od początku miało dwoje rodziców. Tak samo ważnych.
Stereotypy. Średniowiecze. Tak. Dawniej to matka robiła WSZYSTKO. Miała siedzieć w domu, ugotować, wyprać, posprzątać i wychować dzieci. Ojciec był tylko od święta. Jego rolą było zarabianie pieniędzy, a nie zmiana pieluch. Czasy się zmieniły. Kobiety mają swoje plany i marzenia, a jeśli mają dobrych mężów to Ci pozwalają im na ich realizację. Mój jest dobry. Nie hamuje mnie, a wręcz popycha mnie do przodu. Rozumie, że ja też poza byciem matką chcę być kobietą, że praca jest dla mnie ważna bo robię to co kocham.
I tak dzielimy się obowiązkami, a ja zbieram za to baty... Bo co ze mnie za matka, skoro zamiast siedzieć z chorym dzieckiem chodzę do pracy i zostawiam je z ojcem. Ojcem który przyczynił się do tego, że jest na świecie. Przecież rola ojca nie kończy się po zapłodnieniu...
TATA JEST TAK SAMO WAŻNY DLA DZIECKA JAK MAMA!
TATA JEST TAK SAMO WAŻNY DLA DZIECKA JAK MAMA!
To, że Młody zachorował z pewnością nie jest Twoją winą. Po prostu czasami ludzie w złości mówią różne rzeczy. Też staramy się dzielić obowiązkami.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie jest, ale w momencie bezsilności targają nami różne uczucia których nie da się opanować.
UsuńOjciec ma takie samo opiekować się dzieckiem jak matka. To ważne zarówno dla taty jak i dla dziecka. A że inni gadają... zawsze tak było i będzie, a wy róbcie jak wam serce dyktuje
OdpowiedzUsuńI tak właśnie robimy! co nie znaczy, że takie komentarze może bolą. i nie pomagają tłumaczenia, że to nasze Dziecko i wychowujemy je pp swojemu...
UsuńTo fajnie, że dzielicie się obowiązkami. Jak słucham swoich znajomych ze chca pomocy od ojca dziecka a on nic to aż mnie ciśnie. Dzieci czasem chorują i na pewno nie jest to Twoja wina ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mnie też takie sytuacje Drażnią i szczerze? Nie wyobrażam sobie mieć Wszystko sama na głowie...
UsuńJeżeli chodzi o bicie to przerabiałam to pół roku temu, i przez trzy miesiące za każdym razem łapałam małego za rękę, patrzyłam mu w oczy i mówiłam"nie wolno". Po tym czasie z dnia na dzień przestał, i wtedy wreszcie kupiłam sobie nowe okulary ;)
OdpowiedzUsuńPróbowaliśmy ale nie podziałało więc teraz testujemy wizytę w kącie.
UsuńCzasem z bezsilności wypowiadamy słowa, które niekoniecznie są prawdą, ale mają zaboleć tą druga stronę. Nie Twoja wina, że Gabryś się rozchorował :( Spędzanie czasu z chorym dzieckiem na dłuższa metę może wyprowadzić z równowagi. Przerabiałam to ze Starym nie raz. Tez dzielimy się obowiązkami, ostatnio Bartek siedział na zwolnieniu z małą, pierwszy raz ponad tydzień i razem z nią zaczął chodzić po ścianach i ciskać się o byle co. Nie ma co się przejmować. Buziaki!
OdpowiedzUsuńJa nie chodziłam do pracy dlatego, że miałam dość. Po prostu w firmie Ł. Pracuje 2000 osób i jego ka kto zastąpić, a u mnie 3 ze mną, więc no... Nieco ciężej.
UsuńKurcze! A ja myślałam, że tylko mnie dzieci biją po twarzy i zamiast mnie obrywają moje okulary. Najgorzej jak się matka wykosztuje na nowe bryle, przywiąże, a mały berbeć kopnie nóżką i... kolejna wizyta u optyka gwarantowana ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mogę nosić soczewek.
Ja bym chętnie bryle wymieniła, ale Jeszcze na Chodzie więc szkoda mi kasy :D
UsuńOj to bicie... zanim zostałam mamą widziałam kiedyś w kawiarni sytuacje rozhisteryzowanego dziecka które okładało mamę po twarzy. Pomyślałam "bijesz dziecko głupia babo to ci się teraz odwdzięcza"... o matko, teraz przeprosiłabym Tę kobietę za swoje myśli...
OdpowiedzUsuńA no można się pomylić. Z doświadczenia wiem, że wiele dzieci ma ten odruch, ale jest niesamowicie wkurzający...
UsuńNie Twoją winą jest, że młody zachorował. Tak samo jak złem nie jest to, że to mąż, a nie Ty wziął opiekę i siedzi z chorym dzieckiem w domu. Bo w czym on jest gorszy? Tata to taki sam rodzic jak Mama, więc obowiązki dotyczą tak samo obojga z nich.
OdpowiedzUsuńDokładnie taki sam rodzic jak mama więc powini mieć takie same obowiązki...
UsuńZgadzam się i popieram waszą postawę :)
OdpowiedzUsuńRozumiem również Twój żal... robisz wszystko by być dobrą matką, a tu słyszysz, że to Twoja wina...
Dzięki :)
UsuńZgadzam się! Dziecko powinno mieć dwoje rodziców, ktorzy oboje powinni wychowywać dziecko a nie wszystko zrzucić na jedną osobę czyli na matkę.
OdpowiedzUsuńJa także staram się stawiać córkę do konta ponieważ przekonałam się,że klaps o krzyczenie na nic się zdają.
Pozdrawiam
Ten kąt to jednak ma moc... ;)
UsuńTeż czasami czuję się okropnie. U nad podział obowiązków jest rozłożony i wtedy jakoś łatwiej znoszę takie sytuacje. Czasami w emocjach mówimy różne głupoty i słyszymy przykre słowa. Najlepszy w takich sytuacjach jest zdrowy dystans... Nie mamy przecież wpływu na wszystko, co się wokół nas dzieje.
OdpowiedzUsuńJakie piękne fotki!!!! Masz rację - tata jest mega ważny w życiu dziecka, nie ma znaczenia czy jest to córka, czy syn :)
OdpowiedzUsuńMoje dzieci niestety dawno już odkryły, że w tym kącie nie są niczym "przywiązane" i jak mam się odwróci to można z niego uciec. Czasem tak pół godziny odprowadzamy się do kąta :(
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że tata zajmuje się dzieckiem i nie przejmuj się tym co mówią inni.